poniedziałek, 22 czerwca 2015

56. "W śnieżną noc" &





Autor: Maureen Johnson/John Green/Lauren Myracel
Tytuł: "W śnieżną noc"
Tytuł oryginalny: "Let it snow"
Liczba stron: 312
Gatunek: YA
Wydawnictwo: Bukowy las
Ocena: 8/10






Opis: 
" Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem, Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą opowiadania.

Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. Na tle lśniących białych zasp pięknie prezentują się prezenty przewiązane wstążeczkami i kolorowe światełka połyskujące w nocy wśród wirujących płatków śniegu.

Śnieżyca zamienia małe górskie miasteczko w prawdziwie romantyczne ustronie. A przynajmniej tak się wydaje… Bo przecież przedzieranie się z unieruchomionego pociągu przez mroźne pustkowia zazwyczaj nie kończy się upojnym pocałunkiem z czarującym nieznajomym. I nikt nie oczekuje, że dzięki wyprawie przez metrowe zaspy do Waffle House uda się odkryć uczucie do wieloletniej przyjaciółki. Albo że powrót prawdziwej miłości rozpocznie się od nieprzyzwoicie wczesnej porannej zmiany w Starbucksie. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia Świąt, zdarzyć może się wszystko…"

Trzy rożne historie. Wszystkie jednak łączy kilka faktów- każda rozgrywa się w zimie, podczas śnieżycy oraz w okresie Wigilii/ Bożego Narodzenia. Wszystkie rozgrywają się w jednym miejsce. Wszystkie opowiadają o miłości, na swój sposób innej ale też bardzo podobnej.

Zaczynając czytać tę książkę, nie mogłam na nic narzekać. Pierwsza historia od razu mnie zaintrygowała. Na pierwszych stronach było pokazane, ze główna bohaterka ma w sumie idealne życie. Kochających rodziców, chłopaka, dach nad głową. Zastanawiało mnie co takiego wykombinuje dla niej autorka, że zostało jej poświęcone aż bodajże 14 rozdziałów (nie pamiętam już dokładnie). Parsknęłam śmiechem, kiedy okazało się co ma się wydarzyć. Nie chce nic zdradzać, ale napomknę tylko, ze Jubilatka- główna bohaterka- wyjeżdża do dziadków w Wigilię po dość śmiesznym incydencje z udziałem jej rodziców.
Później znów następuję moment takiej normalności, można by powiedzieć, ze zwykłej codzienności i nagle Bum! Znowu coś się dzieje, znowu nam akcja brnie do przodu i znowu przenosimy się w całkiem inne miejsce. Nie myślcie sobie, ze wydarzenia tak szybko po sobie następują. W między czasie pojawia nam się wiele przemyśleń Jubilatki, poznajemy bohaterów istotnych w dalszych częściach i oczywiście dowiadujemy się trochę o otaczającym ją otoczeniu. Naprawdę, co do pierwszej powieści nie mam co narzekać. Może nie łatwo mi przyszło zaakceptować, jakby to ująć wybór? decyzję?- coś w ten deseń Jubilatki pod koniec tej historii. Liczyłam na coś innego, no ale przecież nie znałam fabuły dwóch kolejnych powieści, więc nie mogłam być bardziej obiektywna co do podjętych przez nią działań.

Następnie przenosiła się w inne miejsce. Nie oddalone Bóg wie ile od miejsca poprzednich wydarzeń, ale ta historia przenosi się w tamte miejsca. Opowieść napisana przez mojego kochanego Johna Green'a- od razu zakładałam, ze od pierwszych stron mnie pochłonie i w sumie takim też się stało, jednak czegoś mi w niej brakowało, albo lepszym stwierdzeniem by było, że lekko naciągane było to całe zakończenie. Rozumiem, że autorom całej książki chodziło o połączenie tych kilku historii jednym wątkiem- miłością- ale w tej historii... jakoś mi ona niezbyt pasuje. Ewidentnie można wyczuć, że ten wątek jest z deczko naciągnięty. Równie dobrze, coś takiego między tymi konkretnymi postaciami mogło mieć miejsce znacznie wcześniej, albo później co moim zdaniem byłoby bardziej naturalne. Ale koniec narzekania. Styl pisania John'a uwielbiam, więc co do sposobu przedstawienia świata nie mam co narzekać. Wydarzenia są równie zabawne jak w pierwszej opowieści, za co należy sie plus, dwóm pierwszy autorom. Co do trzeciego...

Ostatnia historia niezbyt przypadła mi do gustu. Główna bohaterka, której imię na szczęście pamiętam ( Addie) od samiutkiego początku mnie irytowała. Całą tę falę negatywnych uczuć względem siebie, przelała w chwili kiedy wyjawiła przebieg zerwania z pewnym chłopakiem ( naturalnie nie zdradzę, z którym). To było totalnie dziwnie! Rozumiem, może chciała się ukarać za to co zrobiła, ale żeby mieć powiedzmy głęboko w poważaniu uczucia i zdanie na ten temat drugiej osoby i po prostu od tak powiedzieć, ze to koniec? Nie mogę tego pojąć. Nie należy ukrywać, ze Addie była postacią egoistyczną, zadufaną w sobie i co najlepsze- nie chciała sie do tego przyznać i na każdym kroku, gdy ktoś ją w tym uświadamiał, czułam w jej wypowiedziach, ze w pewnym momencie wybuchnie i się na kogoś rzuci.
Jedyne pozytywne jak dla mnie akcenty tej historii to świnka filiżankowa, w której się zakochałam po uszy i zakończenie, które było mega pogmatwane ale cudowne!

Nie wiem co mogę jeszcze dodać. Książka w 100% zasługuję na uwagę ze strony każdego fana miłośnych historii, zimowego krajobrazu czy też dawki śmiechu. Nie mówię już o tym aby znać któregokolwiek z autorów czy też go lubić- nie. Nie ma sensu zwracać uwagi na osobę piszącą- historie są pisane tak bardzo zbliżonym stylem, tak bardzo prostym i młodzieżowym, że książka Was niezmiernie szybko pochłonie. A no i polecam przeczytać ją w lecie :D Taki chłodny akcent na te pełne upału i gorąca letnie dni xD

Książka bierze udział w wyzwaniach:

• 52 książki przeczytane w 2015 roku
• Przeczytam tyle, ile mam wzrostu- 2,8 cm (pozostało mi 146,9) 
• Okładkowe love


Witajcie! 
W końcu udało mi się coś napisać i postaram się do końca tygodnia napisać jeszcze min. dwie recenzje. W sobotę wyjeżdżam, a jeżeli żaden z wyjazdowiczów nie będzie posiadał laptopa to niestety, ale min. do 10 lipca nic nie dodam. Na razie Bogu dzięki odzyskałam zapała do czytania i jak na razie morduje zbyt mądrą dla mnie "19 razy Katherine", ale mam do napisania jedną dość pewną recenzję, książki przeczytanej niedawno i książki, w której się zakochałam. Tak, więc wyczekujcie czegoś ode mnie w najbliższym czasie :) 
Pozdrawiam, Nora Fray :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz